Новини

„Ziemio moja ojczysta” po rumuńsku

Надрукувати
Перегляди: 5081

XXX Międzynarodowy Festiwal Folklorystyczny „Bukowińskie Spotkania” kontynuował swój jubileuszowy marsz w rumuńskim mieście Kimpolung-Moldovenesk

Na czele kolumny uczestników festiwalu, śpiewając, szli znani mężczyźni z zespołu „Piatra Soimuluj” („Góra sokoła”) – gospodarze festiwalu w Kimpolungu.

Za nimi szli amatorzy „Garai Szekelzkör”, którzy tanczyli pod śpiew pieśni Polaków z Węgier. Następnie, śpiewając, tańczyli członkowie polskiego zespołu „Dolina Siretu” z Tereblecza, a za nimi – rumuńscy Polacy ze wsi Soloniec (zespół „Solonczanka”).

Wzdłuż centralnej ulicy, symbolicznie nazywanej Bukowińską, miejscowi i liczni turyści, których wielu w tym kurorcie, obserwowali tą akcję. Oklaskiwali oni zespół „Yunist”, którego członkowie poruszali się nie tylko w tańcu, ale w pełni demonstrowali ukraińską szkołę choreografii…

Na płacu Centralnym w Kympolung-Moldawenesk odbyło się wlaśnie uroczyste otwarcie XXX edycji Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego „Bukowińskie Spotkania”, co po rumuńsku brzmi „Întâlniri Bucovinene”, i plakaty reklamowe dotyczące tego wydarzenia były na wszystkich budynkach i witrynach sklepowych miasta.

– Od roku 1989 prowadzimy w Rumunii „Bukowińskie Spotkania”, i zawsze mamy tu dobry humor, tu zawsze istnieje wzajemne porozumienie między Polakami i Rumunami, Ukraińcami, Węgrami i uczestnikami festiwalu innych narodowości, – mówił do obecnych Primar Kympołunga (burmistrz miasta) Mihaica Negure. – On serdecznie przywitał wszystkich na placu i szczególnie szczerze przedstawił wiełolietniego dyrektora festiwalu pana Zbigniewa Kowalskiego.

– W tej edycji zaangażowano 14 zespołów z poza granic Rumunii – w tym trzy z Polski, dwa z Węgier, dwa z Mołdowy i 7 z Ukrainy, prawie wszystkie siedem – z obwodu Czerniowieckiego, – mówił pan Zbiegniew. – A rumuńskich zespołów – trudno nawet policzyć, ponieważ oprócz tych, którzy brali udział w korowodzie, jeszcze przyjedzie 10 lub 12.

Przez trzy dni na centralnym placu miasta uczestnicy „Bukowińskich Spotkań” wystąpowali od rana do późnego wieczora. Scena została wyposażona ogromnymi monitorami – dzięki czemu można było oglądać ciągły koncert nie tylko siedząc na placu, ale także z sąsiednich ulic. Tam widzowie z powodzeniem połączyli przyjemność działań kulturalnych ze spożyciem tradycyjnych rumuńskich „miecz” (mititei), mamałygi z serem, gotowanej kukurydzy oraz różnorodnych deserów i napojów. Trochę później do licznej grupy widzów dołączyli się ci, którzy oglądali rękodzieła. Ciekawe, że obok jednego ze stoisk poznałam artystkę z Czerniowiec Ludmiłę Bogdan. Stała uczestniczka rumuńskiej edycji festiwalu, ona zauważyła, że nie pamięta takiej podniosłej atmosfery, jaka panowała na tegorocznym.

Nic dziwnego, powiedział dyrektor festiwalu Zbigniew Kowalski. W tym roku na „Bukowińskie spotkania” przybyło oprócz zagranicznych ponad czterdziestu rumuńskich zespołow.

Wielu uczestników przybywało podczas programu – oni występowali i natychmiast wyjeżdżali do domu, ponieważ w Kimpolungu nie było miejsca dla wszystkich: uczestników festiwalu. Zakwaterowano nie tylko w hotelach i ośrodkach wypoczynkowych, ale także w schroniskach i prywatnych małych

domkach.

...Obw ód Czerniowiecki stanowił potężną siłę desantową w Rumunii: oprócz wspomnianych „Doliny Siretu” (szef zespołu – Walentyna Wyszniak), „Junosti” (szef – Iwan Petrusiak) i „Oberegu” (szef – Lidia Hajdej), na festiwal przybyły zespoły z Waszkowiec „Czeremszyna” (szef – Orest Sirecki) i „Beregynia” (szef – Orysia Sirecka), orkiestra instrumentów ludowych ze wsi Czahor „Dynastia” (szef – Witali Habor), zespół „Barwystyj rozmaj” przy Centrum kulturalno-oświatowym Rady miejskiej w Czerniowcach (szef – Inna Atodyresse), Ludowy folklorystycznoetnograficzny zespół z Łużan „Czerwona Kalyna” (szef – Hryhorij Maksymiuk) oraz Teatr Tradycji Ludowych „Czerniwczanka” (szef – Halyna Mararasz).

Nie da się opowiedzieć o wszystkich prezentacjach zespołów, każdy był na swój jasny i szczególny sposób interesujący, a nagorętsze oklaski zdobył saksofonista, uczeń ósmej klasy z Tereblecza Dmitry Russu.

Zauroczył publiczność i występ zespołu z tej samej wsi „Dolina Siretu”, który wykonał własną piosenkę. Ona powstała w Terebleczu 25 lat temu, kiedy został organizowany ten zespół. Pomimo tego, że napisana piosenka własną tereblaczańską gwarą (w tej wsi obok mieszkają Polacy, Ukraińcy, Rumuni,

Niemcy i Rosjanie), ją śpiewają już i w Polsce. Ta piosenka stała ulubioną dla zespołu „Dawidenka” z Kozelic, śpiewacy którego pochodzą z Tereblecza. Więc:

Tam na krajeczku seła, // Gdzie bukowie są lasa, // Ciecze woda jak slioza // Do doliny Sereta. // Ciecze Seret w doliny // I bijesi do skały // Bije jak serce moje, // Co zostało zabyte. // Ciecze Seret dzień i noc // W Teredleczu ten potok // Plynie szybko życie me, // Jak ten Seret w dolinie.

Nie należy jednak zapominać o tradycyjnym balu, na który burmistrz Mihaica Negure zaprosił wszystkich uczestników festiwalu. Co ciekawe, strój tej imprezy był koniecznie odzieżą narodową lub stylizowaną. Ogólnie rzecz biorąc, bal jako bal –  pozdrowienia od władz i od sponsorów, wręczenie certyfikatów, dyplomów, prezentów i, odpowiednio, toastów z afinatą (nalewka z czarnych jagód). Ale ten bał zostanie zapamiętany dla wszystkich uczestników wieczoru przez fakt, że Ivan Petrusiak (oto już prawdziwy kulturowy pracownik!), zaprosił wszystkie zespoły z obwodu Czernioweckiego na środek sali i zachęcił wszystkich do wykonania mieszanki piosenek Wołodymyra Iwasiuka i z repertuaru Sofii Rotaru. Kiedy zabrzmiał „Край, мій рідний край” („Ziemia, moja ojczysta”), wszyscy w sali, a było tam ponad tysiąc osób, wstali i, ponieważ wszyscy nie mieli wystarczająco dużo miejsca na parkiecie tanecznym, tańczyli wokół swoich stolików. Krótko mówiąc, „Bukowińskie spotkania” po raz kolejny udowodniły, jak wyjątkowy i sławny jest nasz kraj na świecie.

Antonina TARASOWA

Zdjęcia Władysław STRUTYŃSKI

Czerniowce – Kympołung-Moldawenesk – Czerniowce