Особистості

Historia znad Prutu

Dobra wieść dotarła do nas z Polski. W mieście Mrągowo w czasopismie Dziennikarzy Polskich BEZWIERSZÓWKI, Nr 2, Listopad 2022 został nadrukowany artykuł naszej rodaczki, Polki pani Łucji USZAKOWEJ – członka Zarządu Głównego Obwodowego Towarzystwa Kultury Polskiej im Adama Mickiewicza. Jej artykuł  ukazał się pod rubryką Na kresach niezłomnej woli. Oto on:

 Historia znad Prutu

Łucja Uszakowa

„Tam szum Prutu Czeremoszu Hucułom przygrywa” … Właśnie tu przyszłam na świat w uroczym i zabytkowym mieście nad Prutem. Mieście, które nie zaznało wojen oraz dewastowania. Lata okupacji również nie zmieniły perły Bukowiny. Czernovitz, Cernăuți, Черновцы, Чернівці. Te wszystkie nazwy oznaczały na mapie moje ojczyste Czerniowce w różnych okresach historycznych. Tutaj dominuje trochę inna kultura, wielki wkład, w którą wniosła wielokulturowa wspólnota mieszkańców „babci Austrii”, jak mawiają starsi mieszkańcy.

Z DZIECIŃSTWA pamiętam, że u babci na ścianie wisiało zdjęcie cesarza Franza Józefa z rodziną. Nie było w tym żadnego przymusu, ponieważ pozostawało na swoim miejscu do samej śmierci mojej babci w niepodległej Ukrainie. Nie wiadomo od kiedy mieszkańcami Czerniowiec byli Polacy. Może pojawili się tutaj w czasach Kazimierza Wielkiego, a może później.

Wśród moich rodaków w okresie doby austriackiej pierwszeństwo dzierży Antoni Kochanowski, który aż 42 lata służył miastu jako radny miejski, a przez 27 lat pełniąc funkcję burmistrza względnie prezydenta, gruntownie odmienił oblicze miasta, w uznaniu za co otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta, a siedem lat później – honorowego burmistrza. „Złoty wiek” Czerniowiec wiązał się z jego imieniem. Miasto miało charakter wielonarodowy. Mieszkali w nim Niemcy, Rusini (Ukraińcy), Żydzi, Rumuni, Polacy. Ale już z początkiem listopada 1918 roku dyplomacja przestała uznawać istnienie Austro-Węgier.

Koniec wszystkich imperiów jest jednakowy – ich nieunikniony upadek. Podczas Pierwszej wojny światowej miasto zostało zajęte przez Rosjan w kwietniu 1916 r. W okresie 1918-1940 oraz 1941−1944 należało do Rumunii (z przerwą na okupację sowiecką w latach 1940-1941). Rumuński okres panowania wymagał powszechnego użycia języka rumuńskiego. Moi rodzice urodzeni w tym państwie uczęszczali do szkoły rumuńskiej. Ale ustawa o szkolnictwie prywatnym dała możliwość Polakom założenia w 1925 roku Polskiej Macierzy Szkolnej.

Sowiecka okupacja

Okupacja sowiecka położyła kres wszystkiemu co polskie. Do Czerniowiec wkroczyli „aswabaditeli”. Na wyzwoleńców czekały liczne zmiany, deportacje, walka z Bogiem i kościołem. Bukowina została podzielona na północną (ZSRR) i południową (Rumunia). Babcia cioteczna Jadwiga w poszukiwaniu męża, przekraczając nielegalnie nową granicę, została oskarżona o szpiegostwo na korzyść Rumunii i trafiła do łagrów na 15 lat. Wróciła z ziemi nieludzkiej z dzieckiem, ale już do Rumunii. Mąż dokonał adopcji niechętnie, chłopczyk na zawsze pozostał dla niego bękartem, chociaż w swój sposób uratował chorej matce życie. Babcia nieraz gościła siostrę z synkiem, który nosił imię Radu. Pamiętam, jak kpił ze mnie, nazywając „rusojką” (po rumuńsku Rosjanką). Jaka ironia losu! Ale na dziecko niepożądane czekał los tragiczny. Zginął w wieku 14 lat, spadłszy z lipy.

Podczas II wojny światowej północna Bukowina razem z Czerniowcami dwukrotnie przechodziła z rąk do rąk. Pod koniec wojny podział Bukowiny między ZSRR i Rumunię został uznany traktatem pokojowym. Dziadek, który został rekrutowany do Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, ciężko zachorował w okopach na gruźlicę, został wcześnie zdemobilizowany. Wrócił wcześnie, ratując babcię i mamę przed deportacją na Donbas. W Czerniowcach po wojnie został powołany komitet, który wpisywał na listę Polaków chętnych na wyjazd do Polski. Ale babcia wbrew woli dziadka i mamy, wolała zrezygnować, motywując, że Rumuni wrócą i sytuacja się zmieni. Wiele rodzin polskich wyjechało z Czerniowiec na zachód Polski. Rumuni nie powrócili. Rozpoczęła się doba sowiecka. Nowe komunistyczne porządki nie zdążyły zniekształcić oblicza Czerniowiec sprzed bolszewickiego przewrotu ukraińskiej części Bukowiny. Wąziutkie uliczki, przydrożne kapliczki i piękne studzienki, które na swoim podwórku uważa za obowiązek postawić każdy miejscowy gospodarz, świadczą o głębokich tradycjach naszego regionu. Mieszanina kultur: rumuńskiej, austriackiej, polskiej i ukraińskiej, krzyczy do nas z każdej tablicy, pomnika czy napisu z datą budowy tego czy innego budynku. Żeby naprawdę docenić piękno Czerniowiec,

trzeba je odwiedzić. Skromną namiastką podróży do „Małego Wiednia Wschodu”.

Łucja USZAKOWA urodziła się w Czerniowcach w 1952 roku w rodzinie inteligenckiej. W 1969 roku po ukończeniu szkoły średniej rozpoczęła studia na wydziale romanistyki Czerniowieckiego Uniwersytetu Państwowego. Po studiach 12 lat pracowała w Naukowej Bibliotece Uniwersyteckiej.

W 1986 roku wraca do swojej szkoły, gdzie łączy pracę pedagogiczną (nauczyciel języka francuskiego) z pracą w szkolnej bibliotece. W 1993 roku razem z ojcem Ludwikiem Markulakiem założyła przy ukraińskim Gimnazjum nr 3 Polską Szkołę Niedzielną, a w 1998 roku – folklorystyczny zespół dziecięcy „Kwiaty

Bukowiny”.

Wiersze w języku polskim zaczęła pisać w 1992 roku. Jej utwory weszły do antologii wierszy współczesnych poetów polskich zamieszkałych na Ukrainie „Gdzie jesteś, Ojczyzno…” (Warszawa, 1996), „Habemus Papam” (Lwów, 2001) i „Tomiku poezji kresowej” wydanego w Mrągowie (2016). Jej wiersze drukowały czasopisma i gazety: „Rota”, „Magazyn Polski” (Grodno, Białoruś), „Gazeta Lwowska”, „Kurier Galicyjski”, „Gazeta Polska Bukowiny”. W 2015 roku przy wsparciu Fundacji „Bukowińska Bratnia Pomoc” został wydany w Nowej Soli (Polska) tomik wierszy „Z Polską w sercu”. Za wiersz „Modlitwa” poetka została laureatką konkursu im. Kazimierza Wierzyńskiego (Przemyśl). Zajmuje się tłumaczeniem pieśni bukowińskich na język polski.

Od 2007 roku wchodzi w skład redakcji odrodzonej „Gazety Polskiej Bukowiny”. Za wieloletnią działalność polonijną Łucja Uszakowa została wyróżniona Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Odznaką Zasłużony dla Kultury

Polskiej, Złotym Krzyżem Zasługi.

Marzenia o Polsce

Zawsze marzyłam o zamieszkaniu w Polsce. Polską stała się więc moja rodzina. W domu nie używano innego języka poza polskim, dlatego pierwsze kontakty z ukraińskimi i rosyjskimi dziećmi były niełatwe. Jako małe dziecko nie wiedziałam jeszcze, co to jest hymn państwa, ale gdy słyszałam przez radio „Mazurka Dąbrowskiego”, odczuwałam dreszcze i łzy płynęły mi z oczu. I tak do dziś. Zamiłowanie do muzyki oddziedziczyłam po ojcu. Pamiętam, jak mama nieraz pragnąc ciszy w domu, wymawiała tacie: „Ciebie zrobiono na bębnach!” Już nieco później dowiedziałam się od cioci, jak wiele w tym jest sensu. Mój dziadek ze strony ojca rzeczywiście grał na bębnach w kapeli wiejskiej, którą wówczas zaproszono do Czerniowiec na powitanie cesarza austriackiego Franciszka Józefa.

Swoją miłością do wszystkiego co polskie zawdzięczam rodzicom i dziadkom. Ale najwięcej ze wszystkich wpajał mi tą świętą miłość mój Ojciec. Brał mnie na kolana i opowiadał polskie bajki i baśnie, śpiewał polskie pieśni. I żaden reżim nie potrafił mu tego zabronić. Często opowiadał o swojej wielodzietnej rodzinie, którą wcześnie opuścił. Chciał zostać księdzem, swoje lata młodzieńcze spędził u ojców jezuitów w Czerniowcach. Jednak marzenia się nie spełniły. Podczas procesji na święto Bożego Ciała zobaczył piękną jak anioł dziewczynkę sypiącą kwiaty. Tak właśnie poznali się moi rodzice. Od ojca dowiedziałam się, że jego rodzice, a moi dziadkowie wywodzą się z Górali Czadeckich, dlatego posługują się takdziwną gwarą.

Nigdy nie uczęszczałam do polskiej szkoły, w Czerniowcach jej nie było. Moją pierwszą polską lekturą był „Płomyczek”, a później „Płomyk” oraz inne czasopisma sprzedawane w kioskach. Zamiast telewizji – polskie radio, które w owych czasach było nicią łączącą z krajem. Pamiętam, z jaką niecierpliwością czekaliśmy na kolejne odcinki powieści radiowych „Matysiakowie” i „W Jezioranach”, na koncerty życzeń.

W Czerniowcach zawsze wirowało życie kulturalne. Co niedzielę chodzono całą rodziną do teatru dramatycznego. Często na scenie teatru letniego w parku gościliśmy słynne zespoły zza granicy w tym „Mazowsze” i „Śląsk”. Sama nie wiem, w jaki sposób zawiązała się korespondencja pomiędzy moim ojcem a zespołem „Mazowsze”. W rodzinnej bibliotece do dziś zachował się tomik z repertuarem zespołu oraz z dedykacją państwa Sygietyńskich. Mając niespełna 12 lat znałam prawie wszystkie pieśni z tej książki.

Polskość żyje w Czerniowcach

Dobrze pamiętam swój pierwszy wyjazd za „żelazną bramę” w 1986 roku. Wspólnie z mężem i synem odwiedziliśmy rodzinę dziadka ciotecznego, który został wywieziony w latach wojny do Niemiec na prace przymusowe i tam pozostał. W sklepie wypełnionym po brzegi różnymi rarytasami poznaliśmy warszawskiego inżyniera, który zmienił nędzne istnienie swojej rodziny na niemiecki raj. Na jego pytanie, czy mamy zamiar powrócić do ZSRR, z pewnością odpowiedziałam, że tak, przecież tam pozostali nasi rodzice w starszym wieku. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że niedługo moje życie potoczy się w innym kierunku, że razem z ojcem będziemy rozbudowywać Polskę u siebie w Czerniowcach. Stworzyliśmy Towarzystwo Kultury Polskiej, trochę później, w 1993 roku powstała Polska Szkoła Niedzielna działająca do dzisiaj. Jest ona otwarta nie tylko dla Polaków, ale i dla miłośników wszystkiego, co polskie. Przychodzą tu ludzie uczyć się polskiej mowy, mojej ojczystej mowy!

Wśród owych miłośników znalazł się człowiek w czarnym skórzanym płaszczu, o przenikliwym spojrzeniu, który niemal co tydzień mnie odwiedzał. Wszystko go ciekawiło, lecz najbardziej rozpytywał o kursy języka polskiego, kto je przeprowadza, prosił nawet o nazwiska. Pragnął zapisać się na kurs języka polskiego do grupy dorosłych. Miałam tego dość i podczas kolejnych odwiedzin stanowczo zadeklarowałam, że jeżeli jestem o coś podejrzana, to niech mnie zaprosi oficjalnie, w formie pisemnej na blankiecie z pieczątkami. Wiedziałam, co mam czynić dalej. Po tej rozmowie nieproszony gość na zawsze znikł mi z oczu. Więcej go nigdy nie spotykałam. Tylko z biegiem czasu dowiedziałam się, że ciągle byłam śledzona i posiadałam teczkę osobową w Służbie Bezpieczeństwa. De iure Ukraina zdobyła niepodległość po upadku sowieckiego imperium, de facto Moskwa rządziła systemem politycznym i gospodarczym Ukrainy.

Polskie szkolnictwo w Czerniowcach na początku lat 90. startowało od zera. Brak podręczników, programów, pomocy dydaktycznych a najważniejsze  –wykształconej kadry pedagogicznej. Dzięki stałej współpracy z Obwodowym Towarzystwem Kultury Polskiej im. A. Mickiewicza, polska szkoła w Czerniowcach otrzymuje podręczniki, sprzęt techniczny, meble i inne pomoce dydaktyczne. Stało to możliwe dzięki dobrej współpracy Zarządu Głównego Towarzystwa ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”, Fundacjami „Pomoc Polakom na Wschodzie”, „Pomocy Polskim Szkołom na Wschodzie”, z Fundacją im. T. Goniewicza w Lublinie, Konsulatem Generalnym RP we Lwowie i Winnicy oraz licznymi ofiarodawcami z Łodzi, Konina, Nowej Soli i innych polskich miast.

Warto podkreślić wielkie zaangażowanie „Wspólnoty Bukowińskiej” z Zielonej Góry i Nowej Soli. W tej chwili polskimi szkołami opiekuje się Fundacja „Wolność i Demokracja”.

W krótkim okresie działania zdążyła wyposażyć pracownie języka polskiego w Polskim Domu i w Polskiej Szkole Niedzielnej. W 2023 roku szkoła, która od 2013 roku została przekształcona w Polskie Centrum Kulturalno-Oświatowe, miała obchodzić swój 30-letni jubileusz.

A teraz znów wojna…

O ataku Rosji na nasz kraj dowiedziałam się nad ranem z telewizji. Najmłodszym Ukraińcom i dzieciom z polskich rodzin wojna odebrała beztroskie dzieciństwo. Nieco starszym, marzenia o studiach i budowaniu przyszłości w ojczyźnie. Od pierwszych dni inwazji odczuwamy braterską dłoń narodu polskiego. Polska jest w ścisłej czołówce państw, które przyjęły uchodźców z Ukrainy. Łącząc się dziś z Rodakami, chylę przed nimi czoła z wielką wdzięcznością, za okazane

serce pomoc i wsparcie w te trudne czasy.

PS

W 2015 roku napisałam wiersz „Moje kolory”, który jest aktualny do dziś. Oto on:

Błękit to kolor jasnego nieba,

Żόłć jako kłos dojrzałego chleba,

To barwy domu i ziemi żyznej

Mojej zranionej ojczyzny.

Białoczerwony to kolor tęsknoty,

Niedośpiewanej przez ojca “Roty”,

Kolor mojego dziadka rodu –

Bohaterskiego narodu.

Najlepszym malarzem Ty jesteś Panie,

Ty stroisz ziemię w piękne ubranie.

Zieleń przyrody i barwy tęczy

Tobie zawdzięczam.

Lecz tylko jeden rujnuje i niszczy,

On dusze ludzkie zamienia w zgliszcza.

On broczy ołtarze i zrzuca dzwony –

Kolor czerwony.

To kolor piekła i kolor kata,

Pod jego sztandarem szedł

brat przeciw bratu.

On siewcą nieprawdy i zakłamania,

Wiary prawd zaniechaniа.

O stwórco, usłysz moje modły,

Weź w swą opiekę świata godło.

Niech w nim nie zabraknie koloru żadnego

Oprócz jednego.

Opracowała Hanna SZYMBORSKA

Super User

 

Публікація висловлює лише думки автора/авторів і не може ототожноватися з офіційною позицією Канцелярії Голови Ради Міністрів

stopka2023