W sali koncertowej kina „Czerniowce” odbyła się uroczystość z okazji 120. rocznicy urodzin wybitnego muzyka operowego i kameralnego, piosenkarza o światowym nazwisku Jozef SCHMIDT
Wydarzenie zostało zorganizowane przez społeczność żydowską miasta, ale mieszkańcy Czerniowiec różnych narodowości przybyli, aby uczcić dawnego kantora Synagogi Świątynnej, światowej sławy tenora Józefa Szmidta.
Znana lokalna znawczyni, autorka serii książek o słynnych bukowińskich Żydach, pochodząca z Czerniowiec, Sofia BEREZINA, opowiedziała o trudnych losach i twórczej drodze piosenkarza, o tym, że w tym budynku ten licealista Schmidt dostał się do chóru dziecięcego i został jego solistą. Bardzo szybko chłopiec stał się znany na całym mieście. Jak każdy nastolatek lubił tenis, piłkę nożną i pływanie, ale co najważniejsze - pobierał lekcje śpiewu u Felicji Lerchenfeld-Grzymali ze słynnej czeskiej dynastii muzycznej.
W 1924 roku Schmidt dał swój pierwszy koncert w sali Towarzystwa Muzycznego (obecnie Filharmonia) z oszałamiającym sukcesem. Przez ponad dwie godziny publiczność z podziwem słuchała młodego piosenkarza. Śpiewał pieśni żydowskie, ballady rumuńskie, arie z oper Pucciniego, Verdiego, Bizeta…
Schmidt wybrał karierę piosenkarza, jednak niepełnosprawność ruchowa – wzrost nieco przekraczający 150 cm – nie pozwoliła mu zostać artystą teatralnym. Jednak za pieniądze zebrane przez gminę żydowską młody człowiek wyjechał do Berlina. Chłopca przyjął profesor Hermann Weissenborn, który od razu zrozumiał, że on ma ogromny talent. Ze względu na swoje wyjątkowe zdolności i biedę rodziny Josef został przyjęty do Berlińskiej Akademii Muzycznej bez opłaty za naukę.
W grudniu 1928 r., po odbyciu służby w armii rumuńskiej, wrócił do Czerniowiec. Tutaj Schmidt wziął udział w ośmiodniowych obchodach Chanuki w Świątyni – za ogromną wówczas opłatę w wysokości 60 000 lei. Wtedy przyjechało dwóch turystów z Holandii, którzy byli zachwyceni śpiewem kantora. Zaprosili Josefa na koncerty w Amsterdamie i Rotterdamie, potem były koncerty w Belgii i powrót do Berlina i owocna praca tam w radiu.
Sofija Isaakivna podkreślała, że w ciągu 4 lat pracy w berlińskim radiu J. Schmidt zaśpiewał główne partie w 37 operach. Jej historię obrazowo ilustrują nagrania tych oper, a także fragmenty filmów, w których nie grał głównych ról, ale jego udział w nich zapewnił filmom sukces.
Josef Schmidt był zadowolony ze znacznych opłat, które były miarą jego popularności, dawały możliwość pomagania swoim bliskim i robienia prezentów przyjaciołom. Pomagał znajomym i dawał prezenty nieznajomym, jeśli potrzebowali pomocy finansowej. W 1933 r. Szmidt dał w Czerniowcach koncert charytatywny, dochód z którego był przeznaczony na zakończenie budowy szpitala żydowskiego. Zostało to później odnotowane na tablicy pamiątkowej na terenie dawnego Szpitala Miejskiego nr 2, w czasach radzieckich tablicę tę usunięto, a po pewnym czasie szpital przestał istnieć na skutek osuwisk ziemi.
W połowie lat trzydziestych Josef Schmidt dał ogromną liczbę koncertów w różnych miastach - Wiedniu, Salzburgu, Frankfurcie nad Menem, Berlinie, Londynie, Paryżu, Strasburgu, Amsterdamie, Rotterdamie, Brukseli, Antwerpii, Warszawie, Lwowie, Krakowie, Kownie, Wilnie, Rydze, Budapeszcie, Bukareszcie, Czerniowcach, Pradze, Sofii, Atenach, Stambule, Palestynie. W 1937 roku wystąpił w Nowym Jorku w legendarnej Carnegie Hall. Następnie odbyły się koncerty w stanach Ohio, Pensylwanii, Kolorado, Dakocie Północnej i Południowej, Alabamie, Teksasie i na Florydzie, odwiedził Meksyk i Kubę. Wszędzie – niesamowity sukces. W Hollywood piosenkarzowi zaproponowano 10 000 dolarów za 3 minuty śpiewania w filmie. J. Schmidt podpisał porozumienie w sprawie zamierzeń na rok 1940 i... wrócił do Europy.
To był fatalny błąd. Wędrówki po Austrii, Rumunii, Czechosłowacji, Belgii i Francji ostatecznie doprowadziły do tego, że pozostał w Europie z kontraktem w kieszeni na 35 koncertów w USA. W krajach europejskich rozpoczęły się prześladowania Żydów. Postanowił uciec do Szwajcarii, ale nawet tam jego nadzieje się nie spełniły. Wędrówka nadszarpnęła zdrowie. Trafił do obozu dla uchodźców w Girenbadzie, zachorował na zapalenie krtani i tchawicy, ale tamtejsi lekarze stwierdzili, że „nie ma przeciwwskazań do dalszego pobytu w obozie”.
16 listopada 1942 r. o godzinie 11:10 lekarze stwierdzili zgon. Najprawdopodobniej był to zawał serca. Gmina żydowska przejęła wydatki na godny pochówek piosenkarza, gdyż Szmidt nie miał wówczas absolutnie żadnych pieniędzy. Na jego nagrobku na cmentarzu żydowskim w Zurychu jest napisane: Gwiazda spada z nieba. Tak nazywa się jeden z filmów, w którym zagrał główną rolę...
Dlatego też na zakończenie wieczoru modlitwa pamięci rabina Menachema Mendla Glitznsteina brzmiała tak stosownie.
I po raz kolejny pod sklepieniem Czerniowieckiej Świątyni zabrzmiał czarujący tenor naszego Bukowińskiego Caruso, zdawało się, że śpiewa nam popularne arie z oper i pieśni ze słynnej płyty „Song Walks the World”. A Zofia Berezina z żalem zakończyła swoją opowieść faktem, że ulice w Wiedniu i Berlinie, sala koncertowa w Suczawie, aleja w Tel Awiwie noszą imię Josefa Schmidta, a w Czerniowcach, rodzinnym mieście wybitnego śpiewaka, przypomina o tym jedynie tablica pamiątkowa o nim zainstalowano w holu sali koncertowej kina „Czerniowce”, która została usunięta kilka dni temu w związku z remontem lokalu.
Przewodniczący gminy żydowskiej miasta Leonid Milman poparł propozycję moderatora wieczoru, aby jednej z ulic w Czerniowcach nadać imię Josepha Schmidta. Czyż w roku jego 120. urodzin nie jest to najwyższy czas na to? I na koniec obecni na sali wyrazili nadzieję, że po remoncie tablica pamiątkowa wróci, ale nie do głębokiego narożnika sali, gdzie nieśmiało znajdowała się od czasu jej montażu z okazji stulecia piosenkarza, ale do fasady Świątyni, skąd wznosiła się gwiazda Josefa Schmidta.
Antonina TARASOWA.