Aktualności

220 lat wsi, w której zachowano gwarę i wiarę: Stara Krasnoszora

W Starej Krasnoszorze (Stara Huta) obok Krasnoilska i Storożyńca obchodzono 220. rocznicę zasiedlenia wsi przez Górali Czadeckich, którzy do dziś zachowują swój dialekt i wiarę oraz 25. rocznicę założenia Zasłużonego dla Kultury Polskiej Dziecięcego Zespołu Folklorystycznego „Dolinianka”

W niedzielę, 22 października, odbyło się tu wyjątkowe świętowanie. W sali gimnazjum  uroczyście otwarto Muzeum historii Górali Czadeckich.

Wieś położona w pobliżu granicy z Rumunią otrzymała swoją obecną nazwę w czasach sowieckich. Jednak w języku potocznym większość jej mieszkańców nadal używa starej nazwy – Stara Huta. We wsi znajdowała się niegdyś huta szkła – Huta. Ta wieś różni się od wszystkich innych wsi Bukowiny. Przecież nie ma tu ani jednej cerk wi, jedyną świątynią w Starej Krasnoszorze jest rzymskokatolicki Kościół  Matki Boskiej Bolesnej.

Większość wsi stanowią Polacy, potomkowie polskich Górali, którzy przenieśli się tu ponad 200 lat temu z miasta Czadca, obecnie miasto w Słowacji, przy granicy z Polską. A Stara Krasnoszora to jedyna wieś w obwodzie czerniowieckim, gdzie w miejscowym gimnazjum ukraińskim od 1 do 11 klasy uczy się języka mniejszości narodowej – polskiego. A w domu miejscowi mieszkańcy nadal posługują się gwarą czyli jak sami to określają „gwarzą”. Według nauczycieli gimnazjów to powiedzenie znają praktycznie wszystkie dzieci rozpoczynające pierwszą klasę. Czyli dzieci z rodzin polskich, bo we wsi mieszkają też Ukraińcy i Rumuni, chociaż jest ich mniej. Najwięcej potomków górali czadeckich zamieszkuje w  Starej Krasnoszorze.

Jedynym zabytkiem architektury jest  wiejski kościół, w którym gromadzili się mieszkańcy wsi, aby modlić się w intencji swoich przodków i potomków. Świątynię zbudowano w 1834 roku. Wewnątrz zachował się dawny wygląd kościoła, wnętrze pomalowano w 1928 roku. Jednak nie tak dawno temu odrestaurowano frontową część kościoła, uszlachetniono świątynię i, jak powiadają dawni mieszkańcy wsi, wygląd sanktuarium został nieco zepsuty. Od 5 lat służbę duszpasterską pełni  ksiądz Janusz Hnat z Polski. Większość mieszkańców wsi jest wyznania katolickiego, a rodziny prawosławne udają się na mszę świętą do pobliskiego Krasnoilska. Właściwie Stara Krasnoszora, w której obecnie mieszka 800 mieszkańców, należy do społeczności terytorialnej Krasnoilsk.

Warto dodać, że cerkiew w Starej Krasnoszorze funkcjonowała także w czasach sowieckich. Przyjeżdżali tu księża pracujący w Czerniowcach, w szczególności Franciszek Krajewski, proboszcz kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Czerniowcach. W czasach totalitaryzmu w regionie nie zamknięto żadnego  kościoła – tak w Czerniowcach jak i w Starej Krasnoszorze. Oczywiście ks. Krajewski nie mógł przyjeżdżać regularnie. Miejscowi mieszkańcy twierdzą, że pracujący w kościele mężczyzna odmówił przekazania kluczy od kościoła odpowiednim władzom. Władze radzieckie znalazły sposób na zemstę: oskarżono go o dodatkowe sto metrów kwadratowych ziemi i uwięziono. Ówczesnemu dyrektorowi szkoły bardzo zależało na przekształceniu kościoła w salę gimnastyczną. Ale wierni dzielnie obronili swoją świątynię. Kiedy jednak do kościoła na odprawę mszy św. przyjeżdżał ksiądz z Czerniowiec, służba bezpieczeństwa od razu się o tym dowiadywała, a ojca czasami zabierano na przesłuchanie prosto od ołtarza. Dyrektor szkoły przez zemstę szybko o wszystkim informował...

Przed II wojną światową w kościele znajdowały się organy. A w czasie wojny zostały zdewastowane. Przez wieś przechodziła linia frontu, ludzie zostali ewakuowani. Następnie naoczni świadkowie opowiadali, że widzieli piszczałki organowe  po całej wsi... Obecnie nabożeństwa w kościele są odprawiane w języku polskim, ale ostatnio niektóre modlitwy, np. „Ojcze nasz”, są odmawiane w języku ukraińskim.

Przy wejściu do kościoła znajduje się tablica pamiątkowa, która została zainstalowana 20 lat temu, upamiętniająca 200 lat zasiedlenia Starej Krasnoszory przez górali czadeckich.

Ponadto tej niedzieli obchodzono 25. rocznicę powstania  amatorskiego zespołu folklorystycznego „Dolinianka”, który de facto popularyzuje twórczość górali czadeckich.

Z tej okazji do Krasnoszory przybyli:  biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej Leon Mały, który przewodniczył Mszy Świętej, Konsul Generalny RP w Winnicy Damian Ciarciński, przewodniczący Związku Polaków w Rumunii, poseł do parlamentu Rumunii Gerwazy Longer, przedstawiciele Czerniowieckiego Obwodowego Towarzystwa Kultury Polskiej im. A. Mickiewicza na czele z prezesem Władysławem Strutyńskim. W imieniu polskiego społeczeństwa on podziękował zespołowi „Dolinianka” za wieloletni wkład i rozwój folkloru górali czadeckich. Wszystkim dzieciom – członkom zespołu podziękował przez słodkie upominki. A Reginie Kałuski, jako przewodniczącej wiejskiego Towarzystwa Kultury Polskiej im. Jana Pawła II wręczył słodką Starą Hutę – duży tort z wizerunkiem wiejskiego  krajobrazu.

Po Mszy Świętej w auli Gimnazjum Starokrasnoszorskiego powitano miejscowych Polaków z jubileuszem, a mieszkańcy i goście mogli także cieszyć się występem zespołu folklorystycznego górali czadeckich „Dolinianka”. Zespół ten jest jedną z wizytówek regionu, sukcesywnie reprezentujący Bukowińskich Polaków za granicą. Na ogół utwory wykonywane są także w gwarze góralskiej.

Kiedy zespół zaśpiewał „Koszulinkę”, piosenka ta wzruszyła wszystkich obecnych. Przecież zawiera przejmujące wersety o tym, jak dziewczyna wysyła kochanka na wojnę i daje mu haftowaną koszulę. On mówi jej, że na wojnie będzie trzymał haftowaną koszulę blisko serca, jeśli zostanie ranny, zakryje ranę haftowaną koszulą, jeśli umrze, zabierze koszulę ze sobą do grobu, a  jeśli przeżyje i wróci do domu, ucałuje ręce tej, która ją wyhaftowała. Dzisiejsza wojna nie ominęła także Starej Krasnoszory: walczy 12 mieszkańców wsi, w tym z rodzin polskich górali, jeden mieszkaniec jest uznany  za znikłego...

Regina Kałuski załorzyła zespół „Dolinianka” i przez te wszystkie lata nim kierowała. Tak naprawdę ona i jej mąż Tomasz, Polak, który przeprowadził się do Starej Krasnoszory z Warszawy, od połowy lat 90. robili i robią wiele, aby popularyzować tradycje lokalnych górali, ich historię i zwyczaje. Od ponad 10 lat pani Regina jest dyrektorką Gimnazjum Starokrasnoszorskiego, nauczycielką muzyki i Prezesem Oddziału Obwodowego Towarzystwa Kultury Polskiej im. Jana Pawła II. Za swoją pracę w maju tego roku Regina Kałuski otrzymała z rąk Prezydenta RP Andrzeja Dudy wysokie odznaczenie – Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Tomasz Kałuski uczy języka polskiego w gimnazjum. Właściwie w 1995 roku po raz pierwszy przyjechał do Starej Krasnoszory, aby uczyć dzieci języka polskiego. A po spotkaniu z Reginą ożenił się z nią i zamieszkał we wsi.  Tomasz przyjechał do Starej Krasnoszory z projektem pomocy Polakom na wschodzie, kiedy Polska wysyłała nauczycieli języka polskiego na tereny, gdzie Polacy zamieszkują zwarcie – mówi Regina Kałuski. - Właśnie skończył studia na Uniwersytecie Warszawskim, ale nie chciał jechać na Bukowinę,  marzył o wyjeździe do Kazachstanu. A my po prostu nie mieliśmy polskiego nauczyciela. Kiedy przybył do wioski, już nigdy jej nie opuścił.

–  Trudno mi powiedzieć, w kim zakochał się bardziej: we mnie czy w Starej Krasnoszorze. Teraz Tomasz bardzo dobrze mówi po ukraińsku. Oprócz języka polskiego uczy także plastyki w gimnazjum. Nie jest góralem, ale dobrze zna nasz dialekt. W domu  posługujemy się polszczyzną  literacką , uznając, że dzieci powinne dobrze znać język literacki, ponieważ gwarę znają już od dawna.

Tomasz Kałuski opowiedział gościom krótką historię wsi Stara Krasnoszora, przedstawił Muzeum górali czadeckich i jego  eksponaty. Muzeum  istnieje od dwóch lat, ale oficjalne otwarcie nastąpiło dopiero teraz, wraz z uroczystym przecięciem czerwono-białej wstęgi. Nawiasem mówiąc, wszystkie eksponaty zostały zebrane przez mieszkańców wsi.

Od czasów imperium Habsburgów, w 1793 roku, na północ od Krasnej (obecnie Krasnoilsk) zaczęli osiedlać się czescy Niemcy – drwale i dmuchacze szkła. To Niemcy stworzyli podwaliny przyszłej osady, którą nazwano Hutą Krasną i zbudowali pierwszą na Bukowinie hutę (fabrykę szkła), produkującą szkło puste i płaskie. W 1803 r. do Krasnej Huty przybyli kolejni koloniści, tym razem z Polski. Byli to tzw. „Czadeccy Górale” – polski odpowiednik Hucułów. Warunki dla ich przesiedlenia tutaj stworzył austriacki rząd Habsburgów. Górale z Czadcy byli rzymskokatolikami, ale różnili się od zwykłych Polaków językiem, strojem, stylem życia, tradycjami i kuchnią. W tym czasie na wschód od Krasnej Huty otwarto kolejną hutę szkła. Obydwa zakłady produkowały łącznie dziesiątki tysięcy wyrobów szklanych rocznie, z czego większość sprowadzano za granicę. Niestety po 5 latach pracy huta spłonęła, a produkcja szkła w Krasnej Hucie ustała na zawsze.

Wraz z przybyciem sowietów wieś otrzymała obecną nazwę – Stara Krasnoszora. Na początku XIX w. kilka rodzin czadeckich górali przeniosło się tu, do Starej Huty, do wsi Tereblecz – opowiada Tomasz Kałuski. - Polacy osiedlili się także na Bukowinie południowej, która obecnie znajduje się na terenie Rumunii. Najlepiej usytuowali się we wsi Nowy Soloniec lub Solunets. W Starej Hucie mieściła się szkoła polska, czytelnia polska i stowarzyszenie kultury polskiej.

Arletta Drozdyk jest nauczycielką w szkole podstawowej, uczy języka polskiego. Książek i  literatury w języku polskim jest mnóstwo. Ale teraz w gimnazjum jest bardzo niewielu pierwszoklasistów - tylko pięciu. I w ogóle w gimnazjum nie ma zbyt wiele dzieci - 96. Swoją drogą, nazwisko Drozdyk jest jednym z najpopularniejszych wśród miejscowych Polaków.

Małe muzeum górali czadeckich w Starej Krasnoszorze zgromadziło wiele unikalnych przedmiotów. Znajdują się tu także rozmaite dokumenty, m.in. z życia parafialnego, stare fotografie, pieniądze, przedmioty gospodarstwa domowego. Zachowała się, na przykład, tradycyjna kobieca biżuteria góralska, czy raczej góralek, oraz buty sprzed stu lat. Ekspozycja prezentuje także ekspres do kawy, w którym górale parzyli kawę.

 Dokumenty są chyba najcenniejszymi muzealnymi  eksponatami– mówi pani Regina. – Zachował się np. rozkład zajęć w szkole polskiej, która istniała we wsi przed II wojną światową. Była to zresztą jedyna szkoła we wsi. W 1940 roku przestała istnieć. Po wojnie szkoła odnowiła swą działalność, jednak z programu nauczania usunięto język polski. W 1962 r. mieszkańcy wsi zebrali podpisy i wysłali list do Ministerstwa Oświaty z prośbą o przywrócenie języka polskiego do szkół. Muzeum posiada odpowiedź ministerstwa, że nie widzi takiej potrzeby, twierdząc, że we wsi mieszkają Ukraińcy, Rosjanie i Rumuni. Jest też zdjęcie, które pokazuje, jak powinien wyglądać tradycyjny skład góralskiego zespołu muzycznego: klarnet, skrzypce, talerze i tamburyn.

W całej wsi gromadzono eksponaty muzealne. Ponadto, jak zauważa pani Regina, stare pieśni górali czadeckich zostały nagrane przez mieszkańców wioski. Dlatego w Starej Krasnoszorze do dziś zachowują swój własny, góralski styl.

Jana Niedzielan, nauczycielka języka ukraińskiego w Gimnazjum Starokrasnoszorskim, urodziła się w rodzinie polskich górali.

– Moje korzenie sięga do tych pierwszych Polaków, którzy tu przyjechali. Wgłębiając się w historię mojej rodziny dowiedziałam się, że jestem czystej krwi czadeckiej. Kiedy po drugiej wojnie światowej doszło do przesiedlenia do Polski, część przedstawicieli naszych rodzin wyjechała, dlatego mamy krewnych w Polsce, w Zielonej Górze.

 Czym się różnią górale czadeczy a Polacy? Przede wszystkim językiem. W domu rozmawiamy  dialektem, gwarą.

Współcześni Polacy raczej nie zrozumieją tego języka. Ponieważ jest nieco podobny do języka słowackiego. W gimnazjum dzieci uczą się  języka polskiego literackiego. Jeśli we wsi będzie mieszkać 800 osób, to polskich rodzin góralskich będzie prawdopodobnie do 600. Oprócz naszej gwary zachowały się pewne tradycje góralskie, takie jak obchody weselne, a także kłaki - jest to wspólna praca, przy której zbiera się dużo ludzi. Na przykład, w tym roku zasadzono kukurydzę, a następnie, aby ją zebrać ludzie gromadzili się w wieloosobowe grupy, nazywane także łupaczką. Zachowały się też pewne zwyczaje bożonarodzeniowe, kiedy przygotowywano świąteczne potrawy. Kiedy moja praprababcia mieszkała w Starej Hucie, a było to w czasach Austro-Węgier, tutejsza kuchnia była słynna z dań z jabłkami. W Starej Krasnoszorze nadal przygotowywane są tradycyjne potrawy czadeckich górali. Szczególnym deserem jest strudel jabłkowy, jest tu bardzo popularny i przygotowywany  na wszystkie święta.

Strudlem częstowano także gości uroczystości z okazji 220. rocznicy osiedlenia się we wsi Stara Krasnoszora. Miejscowe kobiety mówią, że strudel jest jak strudel, ale ma swoje lokalne cechy. Najpierw przygotowuje się ciasto francuskie na kwaśnej śmietanie, a jabłka w środku posypuje się bułką tartą lub semoliną, nie oszczędzi się też cynamonu i rodzynek.

Halina Gonczar pracuje w stołówce gimnazjum. Sama uwielbia gotować, a kilka lat temu została uczestniczką projektu „Smaki Bukowiny”. W książce pod tym samym tytułem przedstawiła kuchnię Starej Krasnoszory, w szczególności opowiedziała o przygotowaniu toczy– placków ziemniaczanych pieczonych w piekarniku. To danie   przygotowywali również polscy górale – mówi pani Halina. - Ja też należę do rodziny czadców, w domu mówimy w naszym dialekcie. Znam też trochę rumuński, bo mieszkamy w takim regionie. W naszym kraju nawet ortodoksi wieśniacy znają także język polski. Dlatego na ulicy, w jakim języku się do kogoś odzywasz, usłyszysz odpowiedż w tym smym  języku.

Krótko mówiąc, uroczystości w Starej Krasnoszorze były świetną okazją zapoznania się z kulturą górali czadeckich ich  tradycją kulinarną oraz prawdziwym góralskim folklorem.

Natalia FESZCZUK

Zdjęcia autorki

 

Super User

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

stopka2023