Osobistości

Całe życie - z bandurą

Zasłużony Artysta Ukrainy, laureat Nagrody Literackiej i Artystycznej im. Sydora Worobkewycza, znany w naszym regionie i poza nim bandurzysta Wasyl PYNDYK skończył w styczniu 80 lat.

OD POCZĄTKU lat 90-tych pracował w Czerniowieckiej Filharmonii. Dużo występował z koncertami na trasach koncertowych Ukrainy, Rumunii, Austrii i Niemiec. W jego repertuarze są dzieła wybitnych kompozytorów, a także prawie 50 własnych ballad, pieśni i przemyśleń muzycznych. Wasyl PYNDYK jest aktywnym popularyzatorem twórczości Tarasa Szewczenki. Jako niemal jedyny w regionie wykonywał z bandurą utwory wielkiego Kobzarza. W swoich pieśniach zawsze starał się zachować bukowyński kołoryt. Dlatego zaczął komponować melodie do wierszy Jurija Fedkowycza. W pewnej książce przeczytał, że Fedkowycz dobrze grał na lirze i skrzypcach i chciał przewędrować przez Galicję i Bukowinę, wykonując swoje pieśni. Właśnie pan Pyndyk swego czasu wędrował z bandurą i wykonywał pieśni do jego słów.

Pan Wasyl jest wielkim przyjacielem Towarzystwa Kultury Polskiej im. A. Mickiewicza. Jego małżonka, św.p. pani Sylwia, z zawodu lekarka, niegdyś kierowała kółkiem lekarskim stowarzyszenia, udzielając pomocy medycznej parafianom kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Jego córka Lilia Pyndyk od wielu lat prowadzi chór „Echo Prutu” i chór kościelny. Żadne wydarzenie w Towarzystwie nie odbyło się bez występu pana Wasyla.

SOLENIZANT urodził się we wsi Wielikopołowieckie białocerkiewskiego rejonu obwodu kijowskiego. W 1968 ukończył studia muzyczne Państwowej Orkiestry Zasłużonych Bandurzystów Ukraińskiej SRR, w 1972 – studiował w Równym w Wyższej Szkole Muzycznej, później pracował jako dyrektor Szkoły Muzycznej w obwodzie równieńskim. Od 1977 roku pan Pyndyk zamieszkał i pracował w Czerniowcach, gdyż stąd pochodziła jego przyszła małżonka – Polka z pochodzenia – pani Sylwia.

– Swoją żonę poznałem we wsi Stepanci w obwodzie kijowskim, – opowiada pan Wasyl. – Pracowałem jako nauczyciel w szkole, ona jako pediatra. A potem jej babcia zmarła w Czerniowcach, a Sylwia pojechała na pogrzeb. Wtedy ojciec mi powiedział: „Czy zamierzasz się żenić? Skończyłeś już 31 lat. Nadszedł czas, aby założyć rodzinę.” Tak sobie pomyślałem i pojechałem do Czerniowiec. Pobraliśmy się tutaj. Tak łzy mojej żony zaprowadziły mnie do Czerniowiec. Teraz już jej nie ma obok mnie, ale nadal ją kocham. Poświęciłem jej kilka pieśni. Jedna z nich nosi tytuł „Złamane serce”. Kiedy dochodzę do ostatniej zwrotki, nie mogę śpiewać. To jakby gula w gardle i łzy napływające...

Do 1992 roku pan Pyndyk był dyrektorem artystycznym zespołu Bandurzystów Uniwersytetu Czerniowieckiego, następnie solistą-bandurzystą Bukowińskiego Zespołu Pieśni i Tańca Filharmonii Czerniowieckiej.

– Zacząłem grać na bandurze w wieku 23 lat – wspomina pan Wasyl. –Pracowałem wówczas jako elektryk w ośrodku kulturalnym fabryki „Bolszewik”. Kiedyś poszliśmy z chłopakami do cyrku i tam zobaczyłem ogłoszenie o naborze bandurzystów. Chłopaki żartobliwie powiedzieli: „Zostaw tę pracę i bierz się za bandurę”. Spróbowałem i przeszedłem przesłuchanie. W ciągu roku odbyłem trasę koncertową z solistami zespołu bandurzystów pomimo tego, że nie znałem wtedy nawet zapisu nutowego, ale grałem ze słuchu. Moim pierwszym nauczycielem był Mykoła Szostak, Zasłużony Artysta Ukrainy, solista Kijowskiego Teatru Opery, najlepszy przyjaciel Iwana Kozłowskiego. Po wojsku uczyłem się u Wołodymyra Matwiejewa, który posiadał szeroką skalę głosu. Larisa Swirska, należąca do drugiego pokolenia nauczycieli wychowanych przez Sołomiję Kruszelnicką, nauczyła mnie profesjonalizmu w Równieńskiej Szkole Muzycznej.

Uczyłem się dużo i chętnie. W Czerniowcach wiele poznałem od Jewgena Siergiejewa, solisty Opery w Duszanbe, nauczył on mnie jak można osiągnąć melodyjny i przyjemny dla ucha głos, dzięki używaniu t.zw. ciemnej barwy. Miałem dwóch nauczycieli ze szkoły gry na bandurze – Anatolija Matsijaka i Anatolija Hrycaja, założycieli sztuki kobzarskiej w Równem. Uczyłem się u Matsijaka w zespole bandurzystów, a w szkole rówieńskiej – u Hrycaja. Ten ostatni nauczył mnie nie tylko grać, był moim duchowym mentorem, udzielał mi wiele życiowych rad. Dużo się od niego nauczyłem. Pamiętam, jak siedział na zajęciach, słuchał, jak gram i… płakał.

Wasyl Pyndyk powiedział, że w czasach sowieckich nieustannie go karcono, mówiąc, dlaczego śpiewa o grobach i łańcuchach.

– Ukraińskie pieśni patriotyczne, delikatnie mówiąc, nie były zbyt mile widziane, nazywano takie śpiewanie jak „piosenki śmieszne, o dziadkach”. Znałem na pamięć listę zakazanych pieśni przez KGB. Są to pieśni do słów Szewczenki: „Dumy moje, dumy moje”, „За байраком байрак”, „Testament”. Ale i tak je śpiewałem. Przecież przez wieki nie udało się oficjalnie zabronić twórczość wielkiego poety... – mówi Pan Wasyl. Za wzór dla siebie uważa Ostapa Weresaja. Mówiono, że gdy śpiewał na polach, wydajność pracy wzrastała wielokrotnie. Ludzie drwili: jeśli będziesz śpiewać jeszcze przez tydzień, wszyscy padniemy ze zmęczenia... Szewczenko znał Ostapa Weresaja, razem śpiewali, dzielili się kawałkiem chleba...

Wasyl Pyndyk wyznaje, że ma nietypowy nawyk – nigdy nie rozstaje się z bandurą. Mówi, że gracze na bandurze żyją długo, ponieważ noszą instrument blisko serca. A jego wibracje pozytywnie wpływają na rytm serca. Naukowcy to udowodnili. I ogólnie mówiąc uważa, że prawdziwym bandurzystą staje się po przekroczeniu 70 lat. „Wtedy myśli stają się jaśniejsze, zmienia się podejście do świata, głosem lepiej przekazujesz treść piosenek” – przekonuje Pan Wasyl.

I naprawdę nie rozstaje się z bandurą. Swego czasu występował w Monachium w 47. sektorze cmentarza, na którym pochowani są żołnierze UPA. Tam śpiewał na grobie Stepana Bandery. Niemcy, którzy go słuchali, mówili, że „odwiedzili” Ukrainę.

Śpiewając w Kaniowie, umieścił bandurę na grobie Szewczenki, próbując wywołać jego patriotyczny duch. We Lwowie – na grobie Iwana Franki. Kladł bandurę i na grobie Jurija Fedkowycza w Czerniowcach, ponieważ bandurzysta wierzy, że wirtualne połączenie z wybitnymi ludźmi dodaje mocy brzmieniu jego głosu.

Życzymy zdrowia i pomyślności, Panie Wasylu! Niech Pańska bandura i głęboki, aksamitny głos zachwyca nas jeszcze przez długie lata!

Natalia FESZCZUK.

Super User

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

stopka2023